Po wylądowaniu w Delhi szczęki nam opadły...o nowym Terminalu, który niedawno został wybudowany troszkę czytaliśmy ale nie spodziewaliśmy się, że będzie aż tak konkretny...prawie cały terminal wyłożony dywanem, na którym próżno szukać jakiejkolwiek plamy. Ogrom oraz nowoczesność tego miejsca sprawiało wrażenie, że wylądowalo się conajmniej w Toronto. Niestety a może i stety na samym lotnisku te wrażenia się kończą ale o tym wiecej w drodze powrotnej. Po zwiedzeniu lotniska w Delhi ruszyliśmy na odprawę lotu do Kathmandu gdzie czekał na nas Marcin. Niestety dalej nie było się bez problemów...wystartowaliśmy zgodnie z planem z Delhi jednakże po dotarciu nad KAthmandu pilot musial zawrócić ze względu na mgłe jaka panowała nad stolicą Nepalu. Podejście drugie, już udane ale pełne nerwów gdyż w takich warunkach chyba nikt z nas wcześniej nie lądował. Mgła niesamowita, samolot krążyl ponad godzine nad Kathmandu po czym pilot zdecydowal się lądować. Podczas drugiego lotu SpiceJet zrekompensował uczestnikom lotu opóźnienie i stewardessy podały Azjatycka zupkę...piszę Azjatycką ponieważ nie każdy zdołał zjeść do konca ze względu na ostrość dania :)