Po długim odpoczynku w Pokharze przyszedł czas na zmiane klimatu i otoczenia...Jako, że lot powrotny do Polski mieliśmy z Delhi, postanowiliśmy, że ostatni tydzien spędzimy w Varanasi oraz Agrze. Z Pokhary wyruszylismy rankiem busem do granicy Nepalu z Indiami Sunauli. Sam przejazd w sobie jest można tak powiedzieć atrakcja...jedzie się wąskimi oraz krętymi uliczkami, po jednej stronie busa ma się góry, po drugiej stronie zaś przepaść, która momentami przyprawia o zawrót głowy. Radzę pilnować swojego miejsca podczas przejazdu gdyż na różnego rodzaju przystankach można łatwo je stracic na rzecz Hindusów..Dojazd do granicy trwa kolo 7 godzin. Kilka słow o samej granicy Sunauli...szok. Jest to po prostu jeden wielki chaos. Wtedy tak na prawdę zaczynamy czuć Indie...kraj pełen kontrastów, chyba jedyny tak zróżnicowany na całym świecie. Granica między Nepalem a Indiami jest po prostu śmieszna...można przechodzić sobie z jednego kraju do drugiego i nikt nie zwróci nikomu uwagi :) problem może być dalej jak natrafi się na jakieś służby albo dopiero na lotnisku :) w związku z tym trzeba poszukać w tym "kociołku" punktu administracyjnego, gdzie dadzą śmieszną pieczątke do paszportu. Po wypełnieniu wszystkich zaleceń pojechaliśmy busem z Sunali do miasteczka o nazwie Gorakhpur. W Gorakhpurze znajduje się dworzec kolejowy skąd odjeżdzają pociągi do Varanasi i innych częsci Indii. Sama kolej w Indiach jest całkiem ok :) jeżeli wykupi się dobre miejsce w pociągu typu sleeper i ma się całą "loże" dla siebie to jest i lepiej niż w naszym cudownym PKP. Klasa 1 to juz full wypas i polecam taka klase na dłuższe przejazdy. W każdym przedziale są tylko 4 łóżka, toaleta, umywalka. Do jednego łóżka przypisywana jest tylko jedna osoba także nie grozi nam hinduskie małżeństwo z cała armia swoich dzieci :) Do Varanasi dojechaliśmy póżnym wieczorem, miasto już spało i wiedzieliśmy, że będziemy mieli problemy z noclegiem gdyż nie mieliśmy zarezerwowanego hotelu. Po obejrzeniu kilku hotelu stwierdziliśmy, że jesteśmy juz zmęczeni podróżą i bierzemy co jest a następnego dnia zmienimy miejscówkę.