Po zjedzeniu śniadania wyruszyliśmy na trek. Plan zakladał aby dojść aż z Bhulbhule do Tal ...nie powiem, łatwo nie było ale widoki od samego wyjścia powalały na kolana...w koncu to Himalaje, najwyższe góry na świecie. Ekscytacja i adrenalina powodowały zaciekawienie co bedzie za każdym napotkanym rogiem...w pewnym momencie na swojej drodze spotkaliśmy...czworo małych dzieci, które na widok naszych kijków zaczeł je wyrywać...dzieci był strasznie ciekawe naszych aparatów i z wielkim zainteresowaniem oglądały zdjecia, które im zrobiliśmy. Ciekawostką jest fakt, że cala scieżka usytuowana była tak, że z jednej strony był po prostu przepaść a maluchy nic sobie z tego nie robił biegając w kółko i ciesząc na widok każdego turysty.
W pewnym momencie zmęczenie wdawało się we znaki ale musieliśmy wykonać nasz plan i za wszelką cene maszerowaliśmy do przodu mijając po drodze takie wioski jak Syange czy Chamje. W koncu ku naszej radości w tle pojawiła się wioska Tal...przepięknie położona, przy samej rzece Marsyangdi. Trzeba było jeszcze wybrać sobie jakiś hotel i oczywiście chodząc z jednego do drugiego własciciele walczyli o klientów jak tylko mogli...wygrala starsza Pani, która urzekła nas swoja skromnościa i chęcią zaoferowania dobrych dodatków do jedzenia.