Po długiej i chyba najzimniejszej nocy w Pisangu przyszedł czas na dojście do Manangu...jednej z najlepszych wiosek na całej trasie Annapurna Circuit. Rano zatrucie cały czas doskwierało...totalny brak apetytu i jeszcze dosyć mocne osłabienie. Pogoda rewelacyjna od samego poranka. Zapowiadał się całkiem fajny dzień...i tak też było. Widoki powodowały opad szczęki. Sama trasa dosyć przyjemna, w miarę płaska, tego dnia miało być samego podejścia w góre kolo 500metrów. Jest to jednak troche mylne stwierdzenie gdyż sama trasa jak to bywa powoduje iż wedruję się wchodząc, schodząc , ponownie wchodząc powoli zbierając coraz to wiecej metrow w górę. Na swojej drodze ponownie spotykamy francuzów oraz sporą ekipę z Izraela, których widywaliśmy praktycznie codziennie od momentu wylądowania w Nepalu. Czym byliśmy bliżej Manangu tym krajobraz przekształcał się w bardziej pustynny...