Przed nami ostatnie dni przed przełęczą Thorung La Pass. Z Yak Kharki wyruszyliśmy z samego rana mijając ogromne stado Yaków. Po chwili nawiązała się ostra konwersacja między Patrykiem a "kruszyna", która przypałętała się do nas niczym Yak. Patryk, któremu ostro zaczęła zagrażać choroba wysokościowa nie wytrzymał i wyłożyl kruszynie kawe na ławę to co dręczyło wszystkich od momentu jej spotkania...od tego momentu kruszyna zaczeła wędrować samotnie ale sama była sobie winna dręcząc każdego swoim zachowaniem...no ale co zrobić z osobą, ktora w ciągu minuty potrafiła 3 razy zadać to samo pytanie. Do Thorung Phedi 4500m n.p.m pozostawało już bardzo niewiele. Gdy tylko zaszło słońce temperatura momentalnie spadała o kilkanaście stopni. Po dotarciu na miejsce, udaliśmy się wspólnie do restauracji. Patryk niestety nie wyglądał zbyt dobrze. Razem z Marcinem, Tomkiem i Szymonem zdecydowaliśmy się jeszcze tego samego dnia na małą aklimatyzacje wedrując z Thorung Phedi do Thorung High Camp 4850m n.p.m. i spowrotem. Gdy wróciliśmy do Thorung Phedi okazało się, że Patryk z Iloną zostawili nam list w którym napisali, że musieli zawrocić w strone Yak Kharki gdyż z Patrykiem było coraz gorzej a z chorobą wysokościową nie ma żartów. Po wieczornej kolacji udaliśmy się na spoczynek. Niestety temperatura w pokojach w nocy była minusowa co spowodowało, że musialem spać w spiworze w kurtce :) trzeba było uważać aby na noc nie pić sporo płynów gdyż skutkowało to nocnym wstawaniem do toalety a w takiej temparaturze nie jest to przyjemne :) tym bardziej, że toalety na treku sa w stylu "na Małysza". Jak to po tej nocy powiedział Tomek "przetrzymałem do rana" :)